Bańki chińskie – co to takiego?
Jak widzicie na zdjęciu, to małe gumowe cudeńka, które stworzono by wyeliminować, a przynajmniej zredukować cellulit.
Jak ich używać?
Przy pomocy bańki (szczerze radzę, by wybrać tą o średnim rozmiarze, najmniejsza i największa nadaje się zupełnie do niczego, ale jest w zestawie, więc kupić ją trzeba) i oleistej substancji (może to być oliwka, olej kokosowy, olej słonecznikowy, oliwa, balsam antycellulitowy, na co tylko macie ochotę), masujemy wybrany fragment ciała.
Uważajcie
Urządzenie wykonane jest z gumy, co umożliwia zassanie, ale sam masaż to dość trudna i uciążliwa czynność. Jeśli będziecie to robić zbyt mocno czy zbyt długo, to nabawicie się siniaków, a w gorszej opcji krwiaków.
Poruszamy zassaną gumą po naoliwionej skórze – to naprawdę może boleć…
Czy to działa?
Działa, ponieważ taki zabieg jest naprawdę intensywny. Skóra jest napięta, jędrna i nawilżona, a cellulit redukuje się do minimum.
Jednakże nieumiejętne zastosowanie może przynieść więcej szkody, niż pożytku…
Niemniej, bańki radzą sobie z silnym cellulitem znacznie lepiej, niż ukochany peeling kawowy, o którym już Wam pisałam. Niestety, ich zastosowanie nie należy do najprzyjemniejszych czynności na świecie.
Przeciwwskazania
Nie poleciłabym tej metody osobom, które mają problemy z krążeniem, żylakami, pajączkami i pękającymi naczynkami. Katastrofa murowana. Sama nie używam baniek na nogach, jednak nadają się idealnie do masażu brzucha, pleców i pośladków.
Gdzie można je kupić?
W aptekach, sklepach prozdrowotnych i oczywiście na niezastąpionym allegro.
Koszt to mniej więc 25 złotych, więc to nie jest duża kwota.
Przypominam, że walka z cellulitem nie ma większego sensu, jeśli nie zadbacie o codzienną aktywność fizyczną i zdrowe odżywianie.
Jestem ciekawa Waszych opinii o bankach chińskich, napiszcie co o nich sądzicie. 🙂
Przyznam Wam w wielkim sekrecie, że odkryłam znacznie lepszą metodę od baniek chińskich, a nawet i peelingu kawowego – o tym napiszę już niedługo… 🙂